Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
475
BLOG

Za ciasne gacie deweloperów

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Polski Związek Firm Deweloperskich uznał, że „ekowyłudzanie” to „biznes na wielką skalę”. W Dzienniku Gazecie Prawnej (10 października 2016) Związek stwierdził wprost, że „co drugi przedsiębiorca był zmuszany do zapłacenia organizacji ekologicznej za odstąpienie od postepowania dotyczącego jego budowy”. I DGP, i PZFD uznają, że pod przykrywką ekologii „można zbić fortunę”. To wszystko cytaty z artykułu. Żadnych nazw, żadnych przykładów. „Ktoś coś”, a smród po artykule z wielgachnym tytułem pozostaje…

Konflikt środowisk ekologicznych z deweloperami trwa od dawna. Ci pierwsi – nie bez przyczyny – oskarżają tych drugich o dewastowanie przestrzeni i degradację terenów przyrodniczo cennych. Ci drudzy – na zasadzie zemsty – obrzucają ekologów epitetami o „ekoterroryźmie”.

Deweloperom i Polskiemu Związkowi Firm Deweloperskich mam do powiedzenia tylko tyle, że posuwają się do kłamstwa. To klasyczne zrzucanie swoich win na innych. Płaczą firmy, że organizacje skutecznie blokują wiele budów. A czy nie jest przypadkiem tak, że w wielu wypadkach mamy do czynienia z bardziej sprawnymi pod względem prawnym organizacjami? A może jest tak, że deweloperzy „chadzają na skróty” w sprawach ochrony środowiska i potem – gdy organizacje to wytkną – głośną wykrzykują o „ekoterrorystach”?

Mogę się założyć, że w przeważającej mierze deweloperzy spotkali się nie z organizacjami ekologicznymi a „organizacjami ekologicznymi”, czyli zwykłymi naciągaczami i oszustami, którzy pod przykrywką ekologii próbują wyłudzać haracze bez „eko”.

To dowód słabości i deweloperów, i państwa – miejsce każdej organizacji, która wyłudza pieniądze jest w więzieniu. Deweloperzy nie powinni w takich wypadkach płacić, a państwo powinno wprowadzić takie regulacje prawne – i je egzekwować! – które ukrócą taki proceder. Nie wiem, może wprowadzić zasadę uczestnictwa w postępowaniu tych organizacji, które mają przynajmniej pięćdziesięcioprocentowy zakres działania w obszarze ekologii i pewien staż?

Deweloperzy, którzy twierdzą, że „zdarzyło im się wpłacić kilkadziesiąt tysięcy euro w zamian za odstąpienie organizacji od postepowania” przyznają się do słabo przygotowanych przez siebie prawnych podstaw budowy inwestycji, ale i do swojej głupoty. Takim deweloperom, i organizacjom, powinna się przyjrzeć prokuratura… Bardzo szybko okazałoby się z jakimi organizacjami, i jakimi deweloperami, mamy do czynienia!

Sami deweloperzy w artykule DGP przyznają, że w wielu przypadkach mają do czynienia z prawnikami, którzy „uzyskują pełnomocnictwa od sąsiadów planowanych inwestycji i żądają pieniędzy w zamian za gwarancje spokoju”. A więc z kim jest problem: z ekologami czy prawnikami lub innymi grupami nacisku? Z kim mieli problem inwestorzy Złotych Tarasów w Warszawie? Na początku padło oskarżenie pod adresem ekologów, ale bardzo szybko okazało się, że to „zwykli” oszuści.

Wielkim nieporozumieniem jest uznanie przez PZFD konsultacji środowiskowych za „ekoharacz”. Obok ocen oddziaływania na środowisko czy np. opinii ornitologicznych to elementy normalnej procedury mającej zminimalizować wpływ inwestycji na środowisko.

Najlepszym przykładem takiego zastosowania była decyzja o kompensacji środowiskowej dla likwidowanego obszaru wodno-błotnego przy budowie lotniska w Modlinie. Fragment zajętego przez budowę obszaru odtworzono nieco dalej, co było z korzyścią dla środowiska, ale i dla bezpieczeństwa lotniczego – ptaki lęgnące się przy lotnisku i latające zagrażałyby startującym i lądującym samolotom…

Myślę, że deweloperskie oskarżenia o „ekowyłudzaniu” są tak samo wiarygodne jak ich reklamy i zapewnienia budowy „zielonych willi miejskich”, „osiedli zacisze” i „osiedli wśród zieleni”. Czegóż tam nie oferują?! „Osiedla przy rezerwacie”, które dewastują rezerwaty; „osiedla natura”, które z naturą poza nazwą mają niewiele wspólnego; „osiedla na skraju lasu” przyczyniające się do wycinku tychże; „słoneczne zakątki”; „osiedla wiśniowych alei” bez wiśni… Katalog takich deweloperskich oszustw można ciągnąć na kilka stron…

Może więc, zamiast gromko wykrzykiwać o „ekoterrorystach”, deweloperzy może nieco pokorniej powinni spojrzeć na swoje nieuczciwe praktyki, naciągane i oszukańcze oferty? Nie twierdzę, że  po stronie organizacji ekologicznych wszystko jest w porządku – tu też zdarzają się  praktyki naganne, pojawia się chciwość, ale ile tego jest? Promil?

Przez kilkanaście lat swojej aktywności w Radzie Miasta Poznania nie zdarzyło mi się spotkać z ani jednym przypadkiem ekoharaczu, ale z przykładami agresywnej postawy deweloperów i ich wysłanników – wielokrotnie. W tym czasie tylko raz miałem do czynienia z deweloperem, który przyszedł do organizacji ekologicznej i do jednej z rad osiedli z prośbą o konsultacje. Całkowicie za darmo społecznicy i ekolodzy zaproponowali kilka zmian i co ciekawe – zostały uwzględnione!Tak więc, drodzy deweloperzy, ile to jest? Promil?

Jest takie powiedzenie, że jak baletnica nie umie tańczyć to mówi, że ma gacie za ciasne. Obawiam się, że wiele deweloperskich pretensji ma właśnie kształt takich gaci baletowych. Wielokrotne przypadki oszustw w swoim środowisku – chciwości, fałszywych obietnic – próbują zatuszować głośnymi okrzykami o „ekoharaczach”. Ja się z tym nie zgadzam!

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo