Kadr z filmu "Wielka debata"
Kadr z filmu "Wielka debata"
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
234
BLOG

Wielka debata

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 3

Z zapartym tchem obejrzałem od początku do końca – co rzadko mi się ostatnio zdarza – film „Wielka debata” z Denzelem Washingtonem w roli głównej. Oto nauczyciel w jednym z college’ów murzyńskich zakłada koło dyskusyjne, w którym zbiera młodych ludzi chcących wyrobić sobie nawyk mądrego debatowania. W konsekwencji przygotowują się do roli dyskutantów, którzy będą reprezentować szkołę w debatach międzyszkolnych, stanowych, międzystanowych. Finałem tej opowieści jest zaproszenie, jakie szkoła otrzymuje z Uniwersytetu Harvarda – do odbycia wielkiej debaty transmitowanej przez amerykańskie radio.

Rzecz się dzieje w kipiącym rasizmem Teksasie lat 30. XX wieku. Film operuje szokującymi poglądami niektórych ludzi i szokującymi obrazy – jak np. ławki „tylko dla białych”, lincze na czarnych współobywatelach stanu …

Wątek rasistowski / antyrasistowski jest niezwykle ważny w tym filmie, bo jest tłem obrazu, ale ważniejszy jest ten dotyczący debatowania, rozmawiania, spierania się na poglądy, wygłaszania publicznych wystąpień.

Zauroczony obserwowałem proces zawiązywania się dyskusji, zachwycony obserwowałem proces budowania wystąpień, proces dobierania argumentów, i już same debaty. Ileż tam było pokory, ile młodzieńczej skrupulatności w wynajdywaniu argumentów, ile pracowitości w konstruowaniu swych wypowiedzi! Ale też ile pokory, ileż elegancji wobec argumentów kontrrozmówców!

Lata 30. XX wieku w Teksasie to okres niezwykle burzliwy – emancypacji i kobiet, i czarnej społeczności, to czas silnych oporów białych konserwatywnych obywateli stanu wobec zniesienia segregacji rasowej, wobec wchodzenia czarnych studentów do „białych’ uniwersytetów. Tak więc  dyskusje były i burzliwe, i niezwykle emocjonalne. Ale jednocześnie z ogromną dozą szacunku (tak, szacunku!) dla debatujących stron!

Tuż przed filmem i tu po jego obejrzeniu „przeleciałem’ kilka forów dyskusyjnych w polskim Internecie. Przeżyłem ponowny szok – tym razem powodowany brutalnością, prostactwem, gdzie „debil”, „kretyn” i „idiota” to elementy miłej konwersacji!

Niestety, jako Polacy – w zdecydowanej większości kryjący się za pseudonimami, bo brak im odwagi – nie zdajemy egzaminu z cywilizowanych standardów debaty. Czym większy patriota, tym większy ściek płynący z ust i głowy. Nieprawicowi rozmówcy wcale nie odstają od tych „standardów” . Daleko nam do klasy czarnych dyskutantów z „Wielkiej debaty”, oj daleko!

Nie potrafimy ze sobą debatować, bo trudno za takową uznawać to, co dzieje się w Internecie. Polskie „standardy” debaty wyznacza krytyka ad personam, wściekłe ataki, obrzucanie się wyzwiskami i zwykłe ujadanie na kogoś z kim się nie zgadzamy.

Niezwykłą wartością filmu, niezwykle odczuwalna, był fakt, że dyskutanci odwoływali się do światowych filozofów, cytowali przeczytane książki, z których czerpali obficie. Boże, pomyślałem, gdzie u nas literatura, gdzie u nas filozofowie? W Polsce – poza paroma, naprawdę niewieloma przypadkami nie ma nawyku cytowania literatury w dyskursie publicznym, a klasykę zastępuje „napierdalanka” słowna …

Nie mam złudzeń, że jakość polskiej debaty publicznej szybko się zmieni – będzie raczej gorzej. Przykład idzie z góry i wystarczy posłuchać debat w polskim parlamencie, by stracić jakąkolwiek nadzieję. Nie ma też co liczyć na obecność literatury w polskiej debacie, bo nie od dziś wiadomo, że politycy są karmieni taką oto teorią: niebezpieczne jest paradowanie z książką w miejscach publicznych, bo wówczas elektorat może uznać, że polityk się wywyższa. A to nie jest mile widziane.

Skoro likwiduje się kierunki humanistyczne czy filozoficzne na uczelniach jako „mało przydatne”, to to oznacza, że kryzys polskiej debaty będzie się pogłębiał.

Oglądając „Wielką debatę” chciałem zacząć spisywać cytaty, które tam padały, ale było ich tyle, że nie zdążyłbym zapisać nawet małej cząstki tego wszystkiego. Żeby to zrobić dobrze należałoby film nagrać i odtwarzać fragment po fragmencie.

Tylko po co to komu?

 

 

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo