Ludzie bezmyślnie trują samych siebie. fot. K.Mączkowski
Ludzie bezmyślnie trują samych siebie. fot. K.Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
137
BLOG

Środowisko i zdrowie - naczynia połączone

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Zajmujący się ochroną środowiska nie raz stawiają sobie pytania o priorytety swych działań. Myślę, że jedną z zasadniczych kwestii jest ochrona zdrowia, bowiem wszystkie przypadki degradacji środowiska uderzają w konsekwencji w zdrowie ludzkie. Najłatwiej to udowodnić na przykładzie spożywania zanieczyszczonej wody i oddychania zanieczyszczonym powietrzem. I nie jest to czcze straszenie, ale coraz częściej – dotykający również Polski – pojawiający się problem.

Głośno o problemie zanieczyszczenia powietrza w Polsce zrobiło się na przełomie 2015 / 2016 r., gdy Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach zakwestionował uchwałę radnych gminy Wisła w sprawie pobierania „opłaty klimatycznej”. Sprawę wywołała skarga jednego z mieszkańców Rybnika, który udowodnił sprzeczność w tego rodzaju uchwale: Wiem, czym grozi oddychanie zanieczyszczonym powietrzem, i nie rozumiem, dlaczego miejscowości turystyczne od lat ignorują turystów i prawo, każąc sobie płacić za ‘czyste powietrze’”.

Prawda jest taka, że smog dusi polskie miasta – organizacja Health & Environment  Alliance Polska ogłosiła pod koniec ubiegłego roku, że „na przełomie października i listopada(2015 r. – wyjaśnienie KM] 70 proc. Polski pokryła gęsta chmura trujących, rakotwórczych substancji. Przez niemal dwa tygodnie wskaźniki zatrucia w miastach południowej, centralnej i zachodniej Polski sięgnęły kilkuset procent. W tym czasie poziom pyłów w Warszawie był wyższy  niż w Pekinie. Kraków odnotował największe stężenia pyłów od 2012 r., Wrocław stał się przez jeden dzień najbardziej zanieczyszczonym miastem Europy”(Gazeta Wyborcza, 26 listopada 2015 r.).

Ta sama HEAL Polska ogłosiła, że przez te dwa tygodnie, lekarze odnotowali w tych miastach ok. 400 ofiar smogu: „najwięcej pacjentów ze zdiagnozowanymi chorobami układu oddechowego znalazło się w szpitalach w Warszawie – 132 osoby, a w dwa razy mniejszym Krakowie – aż 119”. To oznacza, że żarty się skończyły, a dotknął nas problem, który występuje od dawna, choć od niedawna zyskał zainteresowanie mediów.

Równie niepokojąco, jak te statystyki brzmią przewidywania dotyczące zwiększonej śmiertelności ludzi związanej z zatruciem powietrza. Przywoływana organizacja, HEAL Polska, uznaje, że „w badanych miastach liczba przedwczesnych zgonów przekroczy 100. W Warszawie z powodu utrzymującego się  przez dwa tygodnie smogu umrze ok. 37 osób, w Krakowie – 29, we Wrocławiu – 24, a w Katowicach – 14. Najwięcej zgonów będzie wśród osób, które ukończyły 60 lat i już dziś cierpią na choroby serca  i płuc. Mało? A co, jeśli problem dotknie kogoś z Państwa rodzin?

Argument zdrowotny jest pewnie najbardziej przemawiającym do wyobraźni przeciętnego decydenta, choć nie jest jedynym. Ale okazuje się, że grożące kary w wysokości 4 mld złotych, które Komisja Europejska może nałożyć na Polskę za zanieczyszczone powietrze nie zawsze robią wrażenie. Są znane w Polsce przypadki odłączania prądu od aparatur pomiarowych jako tych wprowadzających zamęt w społecznościach lokalnych, przypadki lekceważenia i deprecjonowania wyników pomiarów. Radni Suchej Beskidzkiej skierowali nawet pismo do małopolskiego WIOŚ, w którym zarzucają Inspekcji, że ich wyniki posłużyły do … szkalowania dobrego imienia miasta!

Tymczasem problem jest poważny, bo chodzi o obecność w powietrzu najbardziej niebezpiecznych dla zdrowia i życia związków chemicznych! Profesor Adam Grochowalski z Politechniki Krakowskiej od lat bada skład resztek popiołowych: „W połowie badanych przeze mnie przypadków znajduję w popiele pozostałości śmieci. W piecu lądują tworzywa sztuczne, opakowania, stare meble, sprzęty elektroniczne, szkło, butelki PET, folie, stare gazety, gumy…”. Inne badania wykazują w popiołach paleniskowych także pozostałości sprzętu RTV, AGD, styropian. Mało tego, zdarzają się przypadki dolewania do pieców olejów przepracowanych. Zdarzają się i resztki okienne, panele podłogowe… Polska wyobraźnia w truciu się samych siebie nie zna granic.

Czym to grozi? Najkrócej mówiąc – utratą zdrowia i niekiedy śmiercią. Do płuc i do układu krwionośnego dostają się i kwasy, i niebezpieczne furany i dioksyny, i metale ciężkie. Efektem są alergie, problemy z oddychaniem, zawały serca, udary, choroby układu krążenia, a nawet układu nerwowego. Najbardziej narażone są osoby starsze, już chorujące oraz dzieci.

Bardzo symptomatyczne są badania amerykańskich naukowców z Uniwersytetu Colombia, którzy udowodnili kłopoty zdrowotne występujące „za dorosłego”, a wykształcone w wieku dziecięcym. Zanieczyszczenia powodują naruszenie kodu DNA, kłopoty w ciąży, poważne alergie. Prof. Frederica P. Perera mówi wprost: „Okazało się, że matki, które były narażone w czasie ciąży na większe zanieczyszczenia powietrza, rodziły dzieci mniejsze: z niższą wagą, mniejszych odwodem głowy i mniejszą długością ciała. […] Dzieci, które urodziły się mniejsze […] miały mniejszą pojemność płuc. Jako niemowlaki miały częściej krótszy, świszczący oddech” (Gazeta Wyborcza, 19-20 marca 2016 r.).

Naukowe badania znajdują potwierdzenie w raportach międzynarodowych – w jednym z nich Europejska Komisja Gospodarcza ONZ potwierdza, że gdyby nie zanieczyszczone powietrze w Polsce, długość życia mogłaby być dłuższa o rok. Przede wszystkim to fakty mówią twardo: smog jest 11. przyczyną śmierci nas świecie.

Czy rzeczywiście to czcze straszenie i uleganie ekologicznemu lobby? Myślę, że cytowani powyżej autorzy wypowiedzi są na tyle poważnymi ludźmi, że nie zaryzykowaliby swojej zawodowej wiarygodności wygadując głupoty albo tezy, które nie mają potwierdzenia w badaniach.

Nie ma jednej recepty za zatrzymanie tej negatywnej tendencji. I niech nikt nie oczekuje, że taką znajdzie. Ale to też nie powód, by załamywać ręce. Pierwszą – paradoksalnie ważną – sprawą jest dopuszczenie świadomości, że nie jest w naszych miastach za dobrze. Wówczas nikt nie będzie kwestionował takiego zagrożenia. I nie znajdzie poklasku dla swojej antyekologicznej fobii. A będzie jednocześnie oczekiwał lub wręcz podejmował działania na rzecz eliminacji zagrożeń z tego tytułu.

Wzrastającej świadomości ekologicznej musi towarzyszyć konsekwentna polityka poprawy jakości powietrza – może to być albo kompleksowa wymiana kotłów, których można palić złym węglem i odpadami na nowe, dobre jakościowo paleniska, albo wprost podłączanie budynków do miejskich cieplików. To powinna być twarda egzekucja gminnych regulaminów utrzymania czystości i porządku zakazujących palenia odpadów. Ale mogą to też być rozwiązania znacznie prostsze. Na jednej z ostatnich poznańskich debat dotyczących powietrza zaproponowałem wprowadzenie do miejskich standardów urbanistycznych zasady mycia kół pojazdów opuszczających place budów. W Poznaniu, gdzie jednym z najpoważniejszych czynników zwiększających zapylenie powietrza są pojazdy „wywożące” pył z placu budowy i „rozwożące po mieście”, wprowadzenie takiej prostej zasady ograniczy zapylenie w sposób radykalny.

Czym szybciej powiążemy sprawy zagrożenia naszego zdrowia ze sferą degradacji środowiska i czym szybciej wymusimy na lokalnych decydentach działania zapobiegawcze, tym lepiej dla środowiska i dla nas samych. W imię zasady, że ochrona środowiska to ochrona naszego otoczenia.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo