Poniedziałek 18 sierpnia 1980 r. był dniem gwałtownego rozwoju strajku na Wybrzeżu – do Stoczni wracają robotnicy po niedzieli i po wznowieniu strajku solidarnościowego. Są podburzani przez dyrekcję Stoczni, są kolportowane antystrajkowe ulotki. Aktywiści partyjni zniechęcają jak mogą – nie tylko w Stoczni, ale i w innych podejmujących strajk zakładach. Jednak do MKS dołączają nowe – rano jest och ok. 40, wieczorem przeszło 150!
MKS powtarza, że jest jedynym reprezentantem strajkujących załóg, jedynym własnym do podejmowania rozmów ze stroną rządową. Media partyjno-rządowe oczerniają strajkujących. „Głos Wybrzeża” pisze napastliwie: „Jaka jest zasadność o realność wysuwanych przez załogi wniosków i żądań? Co zrobić, aby wyjść z nabrzmiałej sytuacji i skierować bieg spraw publicznych ku bardziej pomyślnemu rozwiązywaniu problemów w kraju w warunkach spokoju i efektywności zbiorowej pracy?”.
Biuro Polityczne KC PZPR i rząd powołują specjalną komisję pod przewodnictwem wicepremiera Tadeusz Pyki do rozpatrzenia postulatów strajkujących. „Rozpatrywanie tych postulatów będzie najbardziej skuteczne w warunkach spokoju, pracy i rzeczowej dyskusji”.
Pyka zasłynie z tego, że jego komisja zacznie rozmawiać ze strajkującymi w kilkunastu zakładach z pominięciem MKS-u, licząć, że uda mu się „wyjąć” je z MKS-u i osłabić go. Bezskutecznie.
Powstaje anegdota: „Wałęsa chodzi po stoczni i pyka, Pyka chodzi po Warszawie i się wałęsa”. Pyka staje się też „bohaterem” jednej z piosenek strajkowych „Gdański Starzyk”:
Pyk, pyk, Pyka ględzi
Aż nas w pewnym miejscu swędzi
Ględzi tak przez cały czas
Do roboczych Gdańska mas…
[…]
Pyk, pyk … włos siwieje
Co się znowu w Gdańsku dzieje
Znów stoczniowcy mają głos
Smutny jest rządzących los…
MKS ogłasza strajk do skutku i deklaruje, że po jego zakończeniu i osiągnięciu możliwości stworzenia wolnych związków zawodowych, przekształci się w komitet założycielski związków.
Fala strajkowa rozlewa się po kraju. Strajki zaczynają się w Elblągu i Szczecinie.