W 1980 r. 14 sierpnia przypadał w czwartek. O godzinie 6. rano rozpoczął się strajk w Stoczni Gdańskiej. Nikt z ówczesnych organizatorów strajku, przedstawicieli opozycji, ani obserwatorów polityki nie spodziewał się z konsekwencji, jakie strajk przyniósł, choć nadzieje z nim związane były w Trójmieście olbrzymie.
Strajk w Stoczni, zarówno ten „mały”, jak i ten „właściwy” z MKS-em na czele, był efektem przemyślanych działań, aktywności gdańskiej opozycji, świadomości robotników ze Stoczni, ale i efektem przypadku oraz zwykłego szczęścia.
Inicjatywę strajku przypisuje się Bogdanowi Borusewiczowi, współpracownikowi Komitetu Obrony Robotników i Wolnych Związków Zawodowych, ale do strajku Stocznię podrywają Jerzy Borowczak, Bogdan Felski i Ludwik Prądzyński (co ciekawe, autorzy opracowania „Narodziny Solidarności. Kroniki sierpniowe” Biblioteki Gazety Wyborczej z 2010 r. piszą o nim Prondziński), młodzi robotnicy stoczniowi, którzy w samej Stoczni pracują po kilka, kilkanaście miesięcy.
Dlaczego Gdańsk? Dlaczego Stocznia?
Podejrzewam, że jednym z ważniejszych czynników strajku z Stoczni Gdańskiej była żywa, mimo upływu dziesięciu lat, pamięć Grudnia’70. Nie było wtedy chyba stoczniowej rodziny, której nie dotknąłby dramat i represje związane z masakrą na Wybrzeżu w 1970 r. Wszak postulat budowy pomnika ofiar Grudnia’70 był jednym z najważniejszych sierpniowego strajku.
Poza tym, Gdańsk był areną aktywności grup opozycji politycznej związanej z Ruchem Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Komitetem Obrony Robotników i Ruchem Młodej Polski. Ten ostatni był formacją o orientacji konserwatywnej i niepodległościowej. Kierowali nim m.in. Aleksander Hall i Arkadiusz Rybicki, z którymi współpracowali m.in. Lech Wałęsa z WZZ czy Bogdan Borusewicz z KOR. Ciekawostką jest to, że decyzja o dacie rozpoczęcia strajku na 14 sierpnia zapadła na imprezie z okazji uwolnienia dwóch „Młodopolaków”: Dariusza Kobzdeja i Tadeusza Szczudłowskiego.
Strajk w Stoczni Gdańskiej nie był jedynym, który wybuchł tego roku, tego lata. Niepokojące komunistów „przestoje w pracy” trapiły każdy region Polski. Lato 1980 r. było podwójnie gorące. Istniało powszechne przekonanie – wyrażane nawet przed ówczesnego dyrektora Stoczni – że Stocznia stanie. Kwestią jedynie pozostawiał termin.
Decyzja o strajku zapadała w Polsce trapionej uciskiem komunistycznym – wydawało się, że po dramacie Grudnia’70 sytuacja trochę się poprawi, wielu uwierzyło w Gierka i wyrażało nadzieje na poprawę sytuacji w Polsce, jednak krwawe wydarzenia w Radomiu’76 te nadzieje ostudziły. Wiele opozycyjnych grup porzuciło konspirę, a zaczęło działać jawnie. Powstały i zaktywizowały się najbardziej czytelne środowiska – KOR, KSS KOR, KPN, ROPCiO, RMP, WZZ i inne.
Edward Gierek podpisał w 1975 r. Układ Helsiński zobowiązując się do przestrzegania praw człowieka, ale jednocześnie zmienił konstytucję i wpisał do niej deklarację przyjaźni polsko-radzieckiej i zapis o kierowniczej roli PZPR w państwie. Narastał kryzys ekonomiczny.
Początek strajku odbywał się w poczuciu niepewności. Borowczak wspomina to tak: „W szatni zacząłem krzyczeć: Strajk! Koniec tego pomiatania! Zacząłem rozdawać ulotki i opowiadać, że całą Stocznia Gdynia już stoi, że nie ma się czego bać. Kłamałem, ale inaczej nic by z tego nie wyszło. Wiedziałem, że muszę jak najszybciej zebrać ludzi i iść z pochodem na wydział…”.
Partyjniacy na wydziałach Stoczni robili wszystko, by zatrzymać strajk, inicjatorów nazywali gówniarzami i zdrajcami socjalizmu.
Gdy uformował się komitet strajkowy, dyrektor Gniech zaprosił go na rozmowy do swojego gabinetu, a reszcie nakazał powrót do pracy. Wydawało się, że z wielkich planów strajkowych nici, ale pojawił się Lech Wałęsa, który poderwał robotników do strajku. Zostały sformułowane postulaty budowy pomnika ofiar Grudnia’70, przywrócenia do pracy wyrzuconej kilka dni wcześniej Anny Walentynowicz i Lecha Wałęsy (który ze Stoczni wyleciał w 1976 r.), postulat nierepresjonowania uczestników strajku i postulaty socjalne.
Zaczął się pierwszy z osiemnastu dni Sierpnia’80.