Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
304
BLOG

Była rzeka, nie ma rzeki... I nadal jej nie ma...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Parę tygodni temu pisałem o rzece, której nie ma, która zniknęła. Niespodziewanie tekst wywołał spore emocje. Obok pytań, o którą rzekę chodzi, pojawiły się zarzuty, że to ściema i bzdura wyssana z palca.

Zrobiło się bardzo ciekawie, bo kilkoro czytelników zwyczajnie w świecie w zniknięcie rzeki nie uwierzyło. Okazuje się, że tego rodzaju katastrofy są kojarzone z dalekimi krajami, nie z Polską! Jeśli widzimy albo słyszymy o wyschniętych korytach rzecznych i jeziorach, to kojarzymy to raczej z Afryką, Azją lub krajami Ameryki Południowej.

Nie jest to konstatacja optymistyczna, bo oznacza, że jako Polacy nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo destrukcyjną działalność względem środowiska prowadzimy. Skoro w to nie wierzymy, to znaczy, że tego rodzaju problemy nie są warte uwagi, a skoro są nieważne, to nie potrzeby takimi sprawami się zajmować. Albo lekceważyć oznaki katastrofy. Jak to było w przypadku tego cieku.

A chodzi w tym przypadku o rzekę, na której jeszcze niedawno prowadzono spływy kajakowe, która widnieje na mapach jako atrakcja turystyczna kilku powiatów. Budowane nad nią były punkty widokowe, przystanie. Jeszcze w 2010r. była tam … powódź, ale od 2011 r. regularnie zanikała.

Z racji bliskiego sąsiedztwa kopalni powszechne było przekonanie, że to właśnie ona przyczyniła się do zanikania rzeki. Pojawiły się spekulacje dotyczące negatywnego oddziaływania energetyki na rzekę, ale z trudem przyjmowano, że to nie tylko kopalnia ma swój udział w dewastacji tej zlewni, nie jest ona jedynym sprawcą tej katastrofy.

Zanik tej rzeki jest efekt między innymi źle prowadzonej melioracji i zmiany stosunków wodnych na tym terenie, źle prowadzonych prac związanych z zabezpieczeniem powodziowym i lokalizacją wałów, które odcięły zasilanie wodami z Warty… To też efekt zbyt intensywnej wycinki lasów pod cele rolnicze oraz zasypywania śmieciami i gruzem cieków dochodzących do głównej rzeki. To także efekt zbyt bliskiego i intensywnego urbanizowania obszarów zlewni negatywnie oddziałującego na jej bilans.

Ta rzeka i ten przypadek powinien być ostrzeżeniem przed bezmyślną degradacją środowiska. Zaczyna się od „zwykłego” śmiecenia po lasach, a kończy się bezmyślną dewastacją bilansu wodnego. Nie da się zwalić winy na stepowienie Wielkopolski, bo i w tym wypadku problem został stworzony przez człowieka. Czas najwyższy otrzeźwieć i wymagać od decydentów myślenia perspektywicznego, nie obliczonego na jednej okres kadencji …

A rzeka, o której pisałem, nazywa się Wiercica.

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo