Lech Wałęsa. fot. Joanna Helander, Pinterest
Lech Wałęsa. fot. Joanna Helander, Pinterest
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
2315
BLOG

"Uczciwy Kiszczak" vs. "uczciwy Wałęsa"

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka Obserwuj notkę 60

Z wielkim smutkiem obserwuję zawziętość, z jaką wiele osób dopadło do Lecha Wałęsy w związku z ujawnionymi teczkami TW Bolek. Ze smutkiem, bo dla mnie – i nie tylko – Wałęsa jest wielkim symbolem dobrych zmian i początku wolnej Polski. Ze smutkiem, bo widzę, jak wielu uczciwych osób jest w stanie uwierzyć zakłamanemu Kiszczakowi, nie mniej zakłamanej wdowie i wątpliwej dziś jakości dokumentom.

Z wielkim zdziwieniem obserwuję zawziętość ludzi, którzy powinni być wolni od takich przywar. Rozumiem, że niektórzy historycy, który lata poświęcili na udowodnienie tezy o agenturalnej przeszłości pierwszego szefa „Solidarności” mogą poczuć teraz – ciekawe, jak długo – satysfakcję: oto znalezione dokumenty w szafach Kiszczaka mają potwierdzać, że Lech Wałęsa w latach 1970-1976 był zarejestrowanym agentem o pseudonimie TW Bolek. Sławomir Cenckiewicz w jednym z programów, powołując się na opinię jakieś SB-eka, mówi o predylekcji Wałęsy do takich proagenturalnych zachowań. I wskazuje tę cechę jako „pewien trop”. No, takie „argumenty” w ustach poważnego historyka raczej dziwią.

Tych zdziwień jest jednak więcej. Jednego dnia prezes IPN mówi, że znalezione u Kiszczaka dokumenty trzeba dokładnie zbadać i przeanalizować, a na drugi dzień nagle ogłasza, że to jednak teczki Wałęsy. I to po opinii jednego archiwisty! Jednego dnia mówi, że dokumenty Bolka będą opublikowane i powszechnie dostępne, później mówi, że zostaną udostępnione dziennikarzom i historykom. Coś za dużo tych nagłych zwrotów akcji… U Kiszczaka znaleźli podobno 50 kilogramów akt. I tylko dwie teczki Wałęsy zasługują za publiczne zainteresowanie?

Mówiąc szczerze, nie bardzo wierzę w regularną współpracę Lecha Wałęsy ze Służbą Bezpieczeństwa. Nie jestem historykiem i nie mam dostępu do inkryminowanych dokumentów, ale dość dziwnie brzmią zarzuty o agenturalności człowieka, który – wraz z Walentynowicz, Ossowską i Pienkowską – ratuje trzeciego dnia strajk w Sierpniu’80, który staje się przywódcą prawie 10-milionowej "Solidarności" i który gra systemowi komunistycznemu na nosie przez długie lata. Dość dziwnie brzmią zarzuty o współpracy Lecha z SB, podczas, gdy to samo SB zaangażowało się w wielką akcję mającą na celu uniemożliwienie przyznania mu Nagrody Nobla.

Niewiarygodnie dziś brzmią zarzuty części prawicy do Wałęsy o współpracę z SB, skoro na przełomie lat 80. i 90. XX wieku aktywiści prawicowi bez mrugnięcia okiem startowali z list „drużyny Wałęsy”, a kilka lat później namówili, ogłosili start Wałęsy w wyborach prezydenckich i wsparli jego kampanię. Wtedy nie było problemu "Bolka"?

Takich wątpliwości mam więcej. Wszystkie one nakazują podchodzić do tej sprawy z wielką ostrożnością. Tym bardziej, że spodziewam się, że „sprawa Bolka” bardzo szybko nabierze wyrazu buntu przeciwko „Solidarności” i jej dziedzictwu, jednemu z najpiękniejszych, jakie zdarzyły się Polsce. Powróci nagonka na Okrągły Stół i jego uczestników jako przykład zdrady narodowej. Z wielkim trudem będzie się przebijało do opinii publicznej, że było to jedyne wówczas rozwiązanie, które powstrzymało masowy rozlew krwi. Niewielu dziś pamięta, że w 1989 r. blok wschodni pod patronatem ZSRS cały czas był jeszcze mocny, że na terenie Polski stacjonowały tysiące sowieckich żołnierzy gotowych w każdej chwili wyjechać z koszarów. A także i to, że w Okrągłym Stole szanse na dobrą zmianę dostrzegały środowiska tak dziś odległe, jak te reprezentowane przez Adama Michnika i Lecha Kaczyńskiego.

No i rzecz ostatnia. Wielkie moje wątpliwości budzi fakt, że obóz IV powołuje się dziś na opinię dawnych agentów SB, którzy są zapraszani do programów telewizyjnych, by uwiarygodnić agenturalność Lecha Wałęsy. Dla mnie to nadal niewiarygodni ludzie.

Zakłamanym człowiekiem był Kiszczak, który jest synonimem wszelkich łajdactw stanu wojennego i który perfidnie unikał procesów sądowych w wolnej Polsce; zakłamaną kobietą jest wdowa Kiszczakowa, która przyoblekła się w szaty biednej, zahukanej kobiety. Nie przekonali mnie nigdy Kiszczak, Jaruzelski et consortes, nie przekonają łzawe oczy pani Kiszczakowej.

Na dzisiaj – jak dla mnie – konfrontacja "uczciwy Kiszczak" vs. "uczciwy Wałęsa" wypada jednoznacznie.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka