Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
99
BLOG

Miasta jako przestrzeń przyrodnicza

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Miasto są kojarzone ze sferą urbanistyczną, przemysłową, administracyjną i układem komunikacyjnym, a mało kto postrzega je jako przestrzeń w której dokonują się procesy ekologiczne –migracja i rozród zwierząt, rozwój roślinności i inne.

Tymczasem okazuje się, że nawet najbardziej przekształcone przestrzenie miejskie stanowią niekiedy obszary cenne przyrodniczo – są zasiedlane przez gatunki roślin i zwierząt, które trudno zaobserwować poza miastami. Często w dzielnicach peryferyjnych można obserwować żerujące dziki, lisy, jelenie i łosie – w ich przypadku wiemy, że są to skutki zajmowania naturalnych im przestrzeni przez miasta, ale z drugiej strony w miastach występują jerzyki (to nie literówka, bo chodzi tu o ptaki), kosy – to gatunki, które poza miastami lub przestrzeniami silnie zmienionymi nie występują.

Do miast, zwłaszcza w okresach zimowych, z racji łatwości dostępu do pożywienia i wyższej temperatury, „wchodzą gatunki”, których obecność była stwierdzana wyłącznie poza miastami. Poza wymienianymi już dzikami czy lisami, są to równe gatunki mew czy ptaków szponiastych. W tej kwestii „pomagają sobie” miasta, które – jak np. Poznań – mają rozbudowany układ klinów zieleni, parków i rozległych przestrzeni parkowych.

Może być ciekawostką informacja, że poznańskie cmentarze, zwłaszcza te historyczne, stare, z dużym udziałem drzew, są miejscem zasiedlonym przez liczne gatunki sów. Liczne inwentaryzacje przyrodnicze potwierdzają występowanie uszatki (nielicznie lęgowej), włochatki, pójdźki, czy rzadko zalatującej płomykówki. Innym przykładem jest poznańska Cytadela – ten stworzony na bazie dawnych fortyfikacji obronnych 100-hektarowy park jestem miejscem lęgowym kilkudziesięciu ptaków, w tym takich gatunków jak dzięcioł zielony i dzięcioł czarny, nie wspominając o mniejszych gatunkach.

W zachodniej części Poznania znajdują się szachty, kompleks sztucznych stawów, zwanych Gliniankami – pozostałość po wyrobisku żwiru i gliny. To tam można wypatrzeć bączka i rokitniczkę, małe ptaszek zamieszkujący trzcinowiska, którego częściej słychać. Poza wielką kolonią mewy śmieszki (kilkaset gniazd) gnieździ się tu też rybitwa czarna – „osmalony” ptak sprawiający wrażenie jakby przelatywał nad kominami.

Poznańskie rzeki i cieki wodne – zarówno Warta, ale i np. miejski odcinek Bogdanki i Cybiny – to miejsca, gdzie obserwowano takie rzadkości, jak mewa mała, lodówka (to ptak, nie sprzęt AGD!). To miejsca, gdzie żerują i prowadzą lęgi różne gatunki kaczek i innych ptaków wodnych. Dzisiaj już nikogo nie dziwi widok latających po Poznaniu bocianów czarnych, żurawi i czapli. I nie mówię tu o ptakach, które zamieszkują miejskie ZOO! Nad poznańskimi rzekami i jeziorami można zobaczyć kokoszki wodne, wodnika – średni chruściel z popielatym brzuchem i piersiami, czerwonym dziobem, biegający między trzcinami z sylwetką ciągle spieszącego się ptaka z śmiesznymi stęknięciami, prosięcymi kwiknięciami czy też lekkim jakby rżeniem.

To tam nawet niewprawny obserwator może zaobserwować charakterystyczne toki godowe perkozów dwuczubych, ptaków z przepięknym upierzeniem głowy osadzonej na długiej szyi ozdobionej dwoma czubami (stąd nazwa) i piękną rdzawą kryzą. W trakcie tych godów owa kryza jest przepięknie rozpościerana, co w zestawieniu z czubami tworzy wrażenie indiańskiego pióropusza. Tokujące ptaki płyną w swoją stronę z głowami „położonymi” blisko lustra wody i „wyskakują” pionowo tuż przed sobą kiwając na przemian głowami na wzór ludzkiego „nie, nie”. Towarzyszy temu głośne terkotanie, co zwraca uwagę nie zainteresowanych spacerowiczów i turystów.

Poznańskie wody to nie tylko miejsca lęgowe dla ptaków – to też przestanki na trasach ich przelotów. Jezioro Kierskie dla przykładu, jako duży zbiornik wodny, co roku na wiosnę i jesień, gromadzi tysiące migrujących ptaków: gęsi, kaczek, nurów, traczy.

Jak już wspomniałem, miasta to miejsce występowania gatunków, których nie zobaczy się już poza nimi. Do takich gatunków zwierząt należy jerzyk. Gnieździ się w blokowiskach, w szparach na wysokich kondygnacjach. Wobec licznych prowadzonych termomodernizacji populacja tego gatunku nieco się zmniejszyła, ale inicjatywy ornitologów, by zapewnić im miejsca alternatywne do rozrodu poprzez wieszanie specjalnych skrzynek lęgowych pozwalają mieć nadzieję, że ta tendencja się odwróci na korzyść tego gatunku, który wspomaga ludność okoliczną w … zwalczaniu komarów, stanowiących ogromny procent ich diety. W blokowiskach gnieżdżą się też pustułki z rodziny sokołowatych – wystarczy podnieść głowę i dobrze im się przyjrzeć. W Poznaniu przez pustułki zajmowane są niektóre wieże kościołów. Na żerowiska do miast wybierają się także myszołowy, krogulce, jastrzębie, a zobaczenie bielika na tle poznańskiego nieba też jest możliwe.

Powyższe przykłady dotyczą tylko ptaków, ale i to wystarczy, by potwierdzić znaną przyrodnikom tezę, że miasta stają się atrakcją przyrodniczą i miejscem ciekawych obserwacji. Rzecz w tym, by z tej okazji umiejętnie skorzystać.

 

 

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości