O Kamilu Durczoku piszą i mówią (prawie) wszyscy. Jedni wiedzą, że jest winny - molestował. Inni wiedzą, że jest niewinny - nie molestował. No to ja się pytam: kto z tych zajmujących zdanie zna go osobiście, bywał tam, gdzie on bywał?
„Sprawa Durczoka”, że tak to nazwę, jest dobrym przykładem na styl debatowania w Polsce w takich sprawach. Z jednej strony zarzutami o molestowanie seksualne albo pedofilię bardzo łatwo dziś zniszczyć komuś życie. I często okazuje się, że niesłusznie. Z drugiej strony często strony debaty zmieniają się radykalnie miejscami, gdy chodzi o księdza albo o aktora / dziennikarza. Często się zdarza, że oskarżyciele w „sprawie Durczoka” stają się obrońcami w podobnej sprawie, w której pierwszoplanową rolę odgrywa jakiś ksiądz. I odwrotnie. Ta sprawa pokazuje też, jak łatwo opinia publiczna kieruje się sympatiami lub antypatiami politycznymi. Nieważny jest Durczok – lubisz TVN, bronisz go, nie lubisz TVN-u, walisz w Durczoka jak w bęben.
Inną sprawą jest to, co mówiła kobieta, która tydzień wcześniej oskarżyła „znanego dziennikarza” o molestowanie. Nie wiadomo kto to jest (plotek z komentarzy nie warto powtarzać) i czy myślała o Durczoku… Skupienie uwagi na redaktorze Durczoku i batalia o jego winie lub braku winy powoduje, że kompletnie nie interesuje nas wrażliwość kobiety, która – zakładam, że nie kłamała – była molestowana seksualnie, a więc narażona na niewybredne propozycje, a może i gesty ze strony faceta. Już nieistotne którego. Czy to jest nieistotne? Co czuła? Co przeżywała?
Ofiary są dwie: Durczok (bez względu na to czy coś złego zrobił czy nie) oraz kobieta, od której temat w ogóle się zaczął. Tej ostatniej jedni będą współczuli, że ponownie musi przeżyć traumę molestowania, inni będą ją uważać za kurwę, „która się daje”, bo tam w Warszawie „przecież wszystkie się dają”.
Sfera, której dotyczy „sprawa Durczoka” jest niezwykle delikatna. Ze wszystkich powodów wymienionych wcześniej. Może jedyną korzyścią „sprawy Durczoka” – bez względu na to, jak się ona zakończy – będzie nauczka dla wszystkich debatujących, że o takich sprawach mówi się niezwykle ostrożnie. W imię człowieczeństwa.
Komentarze