Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
332
BLOG

Twierdza. Opowieść o Solidarności Walczącej.

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Kultura Obserwuj notkę 11

Niewielu publicystów politycznych – tych z prawicy i tych z lewicy – ma szansę na trwałe zaistnienie w pamięci. Wiele z ich poglądów w ogóle nie zapisze się w świadomości społecznej. Niewielu publicystów, poza krzykliwymi poglądami, ma szansę pozostawić po sobie dzieła trwałe i ważne. Do takich należą z pewnością Piotr Zaremba, autor wielotomowej tworzonej właśnie politycznej historii Stanów Zjednoczonych – wartej odrębnego omówienia – oraz Igor Janke.

Ten drugi nie tylko z powodu stworzenia prężnej platformy wymiany poglądów – Salonu  24 – ale dzięki „Twierdzy”, „autobiografii” Solidarności Walczącej, jednej z najważniejszych organizacji antykomunistycznego podziemia lat 80. XX wieku.

„Twierdza. Solidarność Walcząca. Podziemna armia” to fascynująca opowieść o walce Polaków z komunistycznym zniewoleniem na przełomie lat 80. i 90. Najważniejszą wówczas organizacją oporu był ruch społeczny skupiony wokół NSZZ „Solidarność”, ale niezwykle istotnym elementem tego oporu była Solidarność Walcząca – jedna z radykalnych organizacji od samego początku głosząca totalny sprzeciw wobec komunizmu.

„Twierdza” nie jest książką historyczną, choć obraca się w realiach historycznych, w większej mierze jest to opowieść o ludziach tworzących SW, ich działaniach, intencjach, poglądach i postawach. Tytułowa twierdza to stolica SW, czyli Wrocław, ale na kartkach książki mogą odnaleźć się też ludzie  SW z Warszawy, Gdańska czy Poznania. W tym ostatnim jedną z legend SW i antykomunistycznego podziemia był śp. Maciej Frankiewicz, którego akurat miałem okazję poznać w czasach swojego zaangażowania w prace poznańskiego samorządu. Była to jedna z tych osób, dla których nie istniało „nie da się”. Nie wiem, czy to dziedzictwo jego zaangażowania w SW, ale był konsekwentny w swych postawach, niezwykle pracowity.

„Twierdzę” czyta się jak niezły kryminał albo jak książkę wojenną. Błyskotliwy język, ciekawe postrzeganie osób i wydarzeń, wartka akcja powodują, że czyta się ją z zapartym tchem. Jednym z wielu walorów „Twierdzy” jest przypomnienie prawdy – dla wielu oczywistej – że komuna nie była sentymentalnym okresem wakacji w Bułgarii, produkcji malucha, aktywności Alibabek i tym podobnych, ale okresem krwawej niekiedy, ale zawsze bezwzględnej walki funkcjonariuszy państwa komunistycznego z solidarnościową opozycją. Trzeba to powiedzieć jasno – walka z komunizmem to sprytne malowanie wrogich systemowi haseł na murach, ale także twarde uliczne walki uzbrojonych po zęby zomowców z cywilami z Solidarności.

Władze komunistyczne uznawały działania SW za wywrotowe i szczególnie zagrażające komunistycznym sojuszom międzynarodowym. Stąd też to bezwzględne zwalczanie jakiegokolwiek przejawu aktywności SW. Jedną z najważniejszych, szczególnie irytującą partyjnych kacyków, była działalność wydawnicza. Podziemie antykomunistyczne uznawało pracę sieci drukarń i dystrybucji ulotek, książek, plakatów i innych periodyków za niezwykle ważne w podtrzymywaniu narodowego ducha, w przełamywaniu oficjalnej propagandy. I pokazywanie, że mimo grozy i beznadziei stanu wojennego oraz opresji esbeckiego aparatu nie wszystko jest stracone.

To wszystko niezwykle barwnie, ale też dramatycznie opisane jest w „Twierdzy”. Sukcesy i porażki, zmyłki i wpadki. „Twierdza” to romantyczna miejscami, ale w sumie dramatyczna opowieść o młodych ludziach, którzy poświęcili kariery zawodowe, naukowe, życie prywatne, zdrowie i życie na rzecz walki ze znienawidzonym upiorem komunizmu. To opowieść o czasach i ludziach, którzy w prowadzeniu „działalności wywrotowej” korzystali z doświadczeń … Armii Krajowej!

SW to mocny akcent w najnowszej historii Polski, to wielkie dziedzictwo szeroko rozumianego solidarnościowego podziemia, to realne życiorysy ludzi, którzy mają na swym koncie czyny niezwykłe, ale i haniebne. „Twierdza” opisuje to wszystko w sposób dokładny, bez żadnych retuszów.

Lektura „Twierdzy” uświadamia nam – w czasach względnego dobrobytu jakoś łatwo o tym zapomnieliśmy – że do wolności dochodzi się ciężkimi wyrzeczeniami i odwagą, której akurat aktywistom SW nie brakowało.

I również dlatego warto tę książkę przeczytać i zachować ją dla następnych pokoleń.

 

 

 

Igor Janke

Twierdza

Wielka Litera

Warszawa 2014

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura