Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
158
BLOG

Yamato. Bicie serca Matki Ziemi.

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Kultura Obserwuj notkę 1

Indianie mawiają, że bicie bębnów odzwierciedla bicie serca Matki Ziemi. To oznacza, że niedawno w Poznaniu serce Ziemi – na Sali Ziemi (!) na terenie Międzynarodowych Targów Poznańskich – biło jak oszalałe dzięki znakomitym bębniarzom z grupy Yamato. Nie znam kultury Japonii, nie znam ich tradycji duchowych, etnicznych, a jedynych Japończyków realnie poznałem w 1990 r., podczas indiańskiego Sacred Run w Europie, słowem: jestem absolutnym dyletantem w sprawach Japonii, ale poznański koncert Yamato bardzo mną wstrząsnął i pozostawił mocny ślad.

Nie jestem w stanie ocenić, jak bardzo ci japońscy bębniarze nawiązują do etnicznych tradycji swego kraju – wszystko co odebrałem i jak odebrałem dyktowało mi serce. I biło mocno wraz z rytmami wybijanymi przez tych dziewięcioro muzyków.

Dwugodzinny koncert to niesamowite pokaz niezwykłych umiejętności; siły, gracji i wielkiego  uroku. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy bardziej podobały mi się grupowe występy, czy indywidualne popisy. Zachwycało wszystko od pierwszej sekundy do samego końca. Wielkość bębnów, wielość technik grania na nich pokazuje, że granie na nich to żadne proste „bum-bum-bum”, ale niezwykle finezyjne, ekspresyjne pokazy.

Nie wiem, ile ćwiczą, jak ćwiczą i z kim ćwiczą, ale poza umiejętnościami artystycznymi popisali się niezwykłą siłą zarówno wtedy, gdy walili w bębny wielkimi pałami, jak i wówczas, gdy grali tańcząc. Jednocześnie! W podziw wprawiało zarówno niezwykle ekspresyjne, w rodzaju pokazów sztuk walki, bicie w bębny postawione pionowo i poziomo, jak i … przerzucanie się dźwiękami podczas gry talerzykami. No tak, pokazali, bez słów, jak plastycznym zjawiskiem jest dźwięk, który można podrzucać w powietrze, którym można się przerzucać między sobą jak ping pongiem, który można „podarować” publiczności.

Nie było mówienia po angielsku, cała komunikacja z publicznością odbywała się gestami zrozumiałymi dla każdego – zarówno wtedy, gdy w żartobliwy sposób pokazali rywalizację między sobą w biciu w bębny albo wtedy, gdy próbowali – skutecznie! – zaprosić publiczność do wspólnego grania; oni na bębnach, my klaszcząc. Ile śmiechu przy tym było, gdy lider grupy pokazywał, że nie o głaskanie dłoni, ale o mocne bicie w dłonie mu chodzi! Nie no, powiedzieli kilka słów. Po polsku! W swoim krzyczącym stylu, ale całkowicie zrozumiale, co naturalnie wzbudziło euforię wśród publiki, ale i niekłamaną satysfakcję na ich twarzach. Japończycy z Yamato to ludzie silni, piękni, uśmiechnięci i otwarci, co trochę stoi w sprzeczności z zasłyszaną przeze mnie tezą o zamykaniu się Japończyków w swoim kręgu. W każdym razie w Poznaniu tryskali wielką radością. Na koncercie i po, gdy rozdawali autografy na płytach.

Nie trzeba znać tradycji japońskich i ich kultury, by – jak widać – zachwycić się tym, co pokazało Yamato. Jeśli jest tak, że bicie w bębny naśladuje bicie serca Matki Ziemi, to na koncercie to bicie można było usłyszeć bardzo mocno, ale i po koncercie nadal je słychać. I co bardziej wrażliwi będą je słyszeć już do końca życia.

 

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura