Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
285
BLOG

Kłótnie do krwi ostatniej

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 2

Tematem, który dokonał dość poważnego podziału wśród Polaków w ostatnim czasie wcale nie był wybór Donalda Tuska na szefa Rady Europejskiej, ani nawet wojna na Ukrainie, a niepozorna z pozoru akcja Ice Bucket Challenge.

 

Przywędrowała do nas ze Stanów Zjednoczonych i jest próbą zwrócenia uwagi na chorobę stwardnienia zanikowego bocznego. Pierwotnie, w USA, „nominowani” mieli polewać się lodowatą wodą lub „wykupić się” wpłatą na konto fundacji zaangażowanej w zwalczanie tej choroby. Lód wsypywany do wody lub po prostu zmrożona woda miały uświadomić uczestnikom akcji, jak cierpią chorzy – podobno taką reakcję wywołuje kontakt ludzkiego ciała z lodowatą wodą.

W Polsce cały pomysł został zmodyfikowany, przerobiony na tzw. splasha (zwykłego zabawowego pochlapania się), gdzie uczestnicy proponowali: albo zaprosisz mnie na kolację, albo polejesz się wodą. Jeśli ktoś pozostał wierny charytatywnej idei akcji – i polewał się, i wpłacał na odpowiednie konto.

Bardzo szybko internet został zalany zdjęciami i filmikami polewających się i polewanych ludzi, wskakujących do basenu – z jednej strony, ale i niewyobrażalną ilością bardzo negatywnych, nienawistnych wręcz komentarzy z drugiej. Ludzie dyskutowali niezwykle zawzięcie, jakby chodziło o najważniejsze kwestie związane z przyszłością kraju, ale bardzo szybko pojawiły się słowa napastliwe, złośliwe, czy po prostu chamskie i obraźliwe. W tym potopie gniewu zniknęły spokojnie wyrażane opinie tych, którzy grzecznie podziękowali i zaznaczyli, że taka formuła im nie odpowiada. Na powierzchni została piana niewybrednych ataków i mściwych komentarzy.

Nie zdziwiła mnie ilość argumentów i „argumentów” rzucanych w tej debacie, ale jej zawziętość. Z wielkim smutkiem i zdziwieniem obserwowałem narastającą falę złości, z jaką wypowiadali się przeciwnicy akcji IBC, gdzie określenia „idiotyzmu”, „robienia cyrku”, „żenady” należały do najłagodniejszych. Nie bardzo umiem się odnaleźć wobec fali totalnego chamstwa i negatywnych emocji i przyznam, że stanąłem wobec nich całkowicie bezradny. W tej swoistej ogólnonarodowej debacie o akcji IBC niewielu miało zamiar słuchać argumentów drugiej strony, bo dominujące były medialne wrzaski i wyzwiska.

Doszło do mnie, że choroba kłótni, niewybrednych ataków, będących codziennością w polityce, zaraziła dużą część społeczeństwa. Narzekamy na chamstwo posłów i ostatnio senatorów, a sami, jako Polacy, w dużej mierze stosujemy taką samą retorykę wobec swoich rozmówców w całkiem innych sprawach. Nie umiemy rozmawiać. Nie szukamy argumentów, tylko rzucamy chamskie odzywki, kleimy głupawe łatki („pisior”, „platfus”, „lewak”, „faszysta”) uznając, że całkowicie wystarczają do wyrażenia swojego stanowiska w jakiejkolwiek sprawie. Niewielu posługuje się argumentami, niewielu w ogóle podejmuje się trudu polemizowania (z pełną konsekwencją zasad polemiki: wpierw wysłuchuję, a potem odnoszę się do argumentów), bo w mniemaniu „gadających” liczy się tylko i wyłącznie „błyskotliwy” ich zdaniem epitet.

Dyskusja o IBC, którą obserwowałem w internecie, a zwłaszcza na Facebooku, pokazała dobitnie, że kultura dyskutowania jest w odwrocie. Rozumiem, że nie wszystkim się chce pisać długawych wywodów w jakiejkolwiek sprawie albo niewielu chcę się czytać takowe, gdy jednak gdzieś się tam pojawią, ale umiejętność dyskutowania kurczy się też w sferze werbalnej. Nie chcę nikogo nakłaniać do oglądania napastliwych debat prowadzonych między politykami w studiu TVN24, ale od czasu do czasu słyszę o rodzinnych lub towarzyskich kłótniach między ludźmi, którzy właśnie zarzucili dyskusje „u cioci na imieninach” na rzecz ordynarnych pyskówek – wierzcie mi, różnica jest niewielka.

Mam to szczęście przebywać w gronie ludzi, wśród których rozmowa jest normalnym trybem wymiany myśli, gdzie mimo obecności na Facebooku i tamtejszej wymianie poglądów, każdy z nas potrzebuje się spotkać i s p o k o j n i e porozmawiać, więc problem „gorących głów” niespecjalnie mnie dotyczy.

Obecnie emocje wokół Ice Bucket Challenge nieco opadły, jak i opadła „gorączka zimnych głów”, ale podejrzewam, że w bardzo krótkim czasie pojawi się kolejny pretekst do ogólnokrajowej awantury, która nie będzie musiała mieć podłoża politycznego. Bo Polacy uwielbiają się dziś kłócić w każdej sprawie. Do krwi ostatniej.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo