Tipi polskich indianistów na zlocie pod Piłą w 2013r. For. K.Mączkowski
Tipi polskich indianistów na zlocie pod Piłą w 2013r. For. K.Mączkowski
Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
798
BLOG

Polscy indianiści

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Społeczeństwo Obserwuj notkę 1

Mówisz „Indianie”, myślisz „Winnetou”, „Apacze”, Siuksowie”, „wigwam”, „Manitu”, „squaw” itp. Wiedza przeciętnego zjadacza chleba o świecie Indian ogranicza się do bardzo stereotypowych pojęć i określeń.

 

Tymczasem istnieje w Polsce całkiem liczne, bo sięgające ok. 2000 osób, środowisko zajmujące się propagowaniem kultur i tradycji różnych plemion indiańskich. Obszar tych zainteresowań jest bardzo rozległy. Polscy indianiści, bo tak ich się określa (w żadnym wypadku nie „polscy Indianie”!), odtwarzają tańce i rękodzieło indiańskie, interesują się przemianami społecznymi i politycznymi współczesnych Indian, historią plemion, sprawami religijnymi i duchowymi w tradycjach indiańskich, a niektórzy bardzo aktywnie wspomagają Indian w staraniach o samostanowienie w USA, Kanadzie i innych państwach amerykańskich.

 

Polskich indianistów najczęściej interesują Indianie Ameryki Północnej, choć wśród nich są i tacy, których fascynują społeczności Ameryki Środkowej i Południowej. Polscy indianiści to ludzie różnych zawodów, doświadczeń i pozycji społecznych. Tworzą liczną, choć nieformalną grupę o nazwie Polski Ruch Przyjaciół Indian. PRPI nie posiada formalnej struktury i władz, statutu i tym podobnych atrybutów formalnego stowarzyszenia.

 

Założycielami, choć lepiej byłoby stwierdzić: osobami wokół których tworzył się Ruch, są znany w Polsce, choćby z racji licznych popularnych książek o Indianach, Stanisław Supłatowicz, Sat-Okh, nieżyjący już dziś Polak indiańskiego pochodzenia (o którym się mówi, że jest synem Polki zesłanej na Syberię, która przedostała się do Kanady i tam poślubiła wodza z plemienia Shawnee) oraz Stefania Antoniewicz, „Indiańska Babcia”, która jako jedna z pierwszy Polaków nawiązała kontakt z Indianami i dzięki której do Polski dochodziły informacje o ważnych wydarzeniach lat 60. I 70. XX w., kiedy to przez Amerykę Północną przetaczała się głośna rebelia indiańska – ze słynnymi okupacjami wyspy Alcatraz w 1969r. i wioski Wounded Knee w 1973r.; to liczne środowiska indianistów skupione w klubach zainteresowania kulturą Indian w Poznaniu, Sztumie, Chodzieży (środowisko Mańka) i innych polskich miastach.

 

„Kluby indiańskie” w Polsce przestały istnień na początku lat 90., ale indianiści do dziś prowadzą działalność w ramach PRPI lub stowarzyszeniach i grupach rozsianych po całej Polsce. Jedną z najbardziej widocznych form aktywności polskich indianistów są tzw. wioski indiańskie – miejsca, gdzie prezentuje się różne aspekty indiańskich kultur. Można posłuchać indiańskiej muzyki, zobaczyć tradycyjne indiańskie tańce, dowiedzieć się czym się różni tipi od wigwamu (tipi to stożkowaty namiot Indian Równin, a wigwam to okrągła chata charakterystyczna dla Indian leśnych), usłyszeć, że nie ma czegoś takiego jak „fajka pokoju” (co najwyżej jest święta fajka, palona przez wiele plemion w ważnych momentach, również jako przypieczętowanie pokoju, stąd myląca nazwa), zobaczyć i kupić wyroby rękodzielnicze, wzorowane na indiańskich.

 

Polscy indianiści z bogatą wiedzą tłumaczą tam, że Manitou to nazwa indiańskiego bóstwa, znana dla algonkińskiego kręgu kulturowego, a np. „squaw” to słowo – też pochodzenia algonkińskiego – oznaczającego kobietę, choć dzisiaj znane jako wulgarne jej określenie. We wioskach prezentowana jest historia wielu plemion, indianiści mówią o współczesnych Indianach (żyjących z rezerwatach i w miastach), którymi mają niekiedy stały kontakt. Właśnie z racji tego, że Indianie to nie tylko relikt historii, ale ludzie do dziś kultywujący swoje tradycje, polscy indianiści prezentują tylko niektóre tradycje, na pokazywanie których dostali zgodę od Indian.

 

Powiew egzotyki powoduje, że w Polsce są też i tacy, niestety, którzy żerują na Indianach, podtrzymują wszystkie głupie i krzywdzące stereotypy, zakłamują przez to rzeczywistość. To zwykli hochsztaplerzy, których niekiedy trudno rozpoznać, gdy nie wie się na co zwracać uwagę.

 

Rok aktywności polscy indianiści rozpoczynają w Uniejowie wiosennym PowWow. To festiwal tańca i kultury Indian Ameryki Północnej, gdzie prezentowane są oryginalne tańce odwzorowywane przez tancerzy ubranych w ręcznie wyrabiane indiańskie stroje. Gośćmi PowWow w Uniejowie często są Indianie z różnych plemion zapraszani do Polski, jak i indianiści z innych europejskich krajów Podobnie jest z jesiennym PowWow w Pszczynie, które kończy „sezon” indianistycznych wydarzeń. Najdonioślejszym momentem aktywności różnych grup indianistycznych jest letni zlot PRPI, odbywający się co roku w różnych częściach kraju, gdzie rozbijanych jest kilkadziesiąt tipi. To często jedyna okazja, by spotkali się indianiści z różnych grup i różnych części Polski; okazja do wzajemnej nauki i dowiadywania się „co nowego w Kraju Indian”.

 

Aktywność polskich indianistów przejawia się również w formie organizowanych sesji popularno-naukowych, wykładów organizowanych w szkołach i uczelniach, występach grup tanecznych. Jedną z najnowszych form aktywności polskich indianistów jest Bieg Na Rzecz Ziemi – nawiązujący ideowo do indiańskiego Świętego Biegu Na Rzecz Ziemi i Życia – propagujący idee ochrony środowiska i szacunku dla ludzi.

 

Święty Bieg prowadzący w 1990r. z Londynu do Moskwy, przebiegający przez Polskę, był generalnie pierwszym spotkaniem Polaków z tak dużą grupą Indian i okazją do uczestnictwa w wybranych obrzędach. Od tego czasu polskie kontakty z Indianami nabrały realnego wymiaru i stały się normą. Kilku indianistów brało udział w kolejnych Świętych Biegach organizowanych w Ameryce i na świecie, a kilkoro z nich po dziś dzień mieszka w Indianami w rezerwatach i uczestniczy w ich normalnym życiu.

 

Popularność Facebooka owe kontakty tylko ułatwia i intensyfikuje. Indianiści dzięki tym globalnym formom kontaktu uczestniczą w różnych akcjach wspierania indiańskich akcji protestacyjnych, przeciwko aktom agresji na ich społeczności lub przeciwko dewastacji środowiska. Od lat rozlegają się – ponawiane co jakiś czas i podejmowane również przez Polaków – apele o uwolnienie znanego indiańskiego więźnia politycznego, aktywisty American Indian Movement, Leonarda Peltiera, niesłusznie oskarżonego o zamordowanie dwóch agentów FBI. Od przeszło roku polscy indianiści wspierają inicjatywę Indian kanadyjskich pod nazwą Idle No More! (dość bierności!) przeciwko zdejmowaniu statutu ochronnego z wielu jezior i miejsc ważnych dla Indian. Ruch INM rozlał się po całej Ameryce i jest dziś synonimem indiańskiego i nie-indiańskiego protestu przeciwko niszczeniu środowiska.

 

Polski indianizm to również aktywność naukowców i publicystów popularyzujących kultury indiańskie. Do niedawna wychodził w Polsce kwartalnik „Tawacin” skupiający autorów i tłumaczy prezentujących różne aspekty zainteresowania Indianami: historią, kulturą, wierzeniami, zmianami społecznymi i aktywnością polityczną Indian. Dziś rolę propagatora spraw indiańskich w Polsce pełni pismo „Indigena” z Krakowa. Istniejące od kilkudziesięciu lat Wydawnictwo Tipi wydaje książki o Indianach – najczęściej są to tłumaczenia wielu znanych dzieł: autobiografii, monografii i pozycji antropologicznych. Również inne polskie wydawnictwa wydają wiarygodne pozycje o Indianach – i nie mam tu na myśli kolejnych wznowień „Winnetou”.

 

 

tekst ukazał się w numerze 3. pisma CAFE SZTOK.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Społeczeństwo