Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
162
BLOG

Poznańska wojna o Studium

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Gospodarka Obserwuj notkę 0

Ruszyła machina uchwalania nowego Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Poznania. I rozpoczęła się kolejna wojna o kształt przestrzeni w mieście. Wojna pomiędzy Urzędem Miasta Poznania a społecznościami lokalnymi i organizacjami pozarządowymi.

Nie pierwszy to spór o przestrzeń publiczną w Poznaniu, bo takie toczą się przy okazji każdego nowego Studium i za każdym razem, gdy wywoływany jest i uchwalany miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Różnica jest może taka, że tak jak w przypadku wielu miejscowych planów spory toczą urzędnicy i prywatni właściciele działek objętych tymi planami, tak w przypadku Studium mamy do czynienia z sporem o generalną wizję rozwoju przestrzennego miasta Poznania na całym jego obszarze.

W czasach mojej pracy w Radzie Miasta Poznania ukułem powiedzenie, że Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Poznania jest swoistego rodzaju konstytucją przestrzenną miasta – i dziś z sympatią uśmiecham się, gdy słyszę, jak skutecznie przyjęło się w debacie. Ale co to za konstytucja, skoro jest zmieniana co 7 lat? Studium jako dokument strategiczny – choć nie jest elementem prawa miejscowego – powinien być trwałym wskaźnikiem rozwoju przestrzennego naszego miasta. Do takiego myślenia nakłaniał mnie prezydent miasta, gdy byłem radnym. Dzisiaj widać, że – w warunkach tak częstych zmian – Studium tego warunku nie spełnia.

Bardzo przyjemnie w obecnym projekcie Studium brzmi założenie ochrony klinów zieleni, ale zdanie wypowiedziane przez jedną z pań pracujących nad obecnym Studium, że, cytuję, kliny zieleni nie oznaczają sensu stricto terenów zielonych – rozwiewa miłe złudzenie, że o faktyczną ochronę klinów tu chodzi.

Obszarów konfliktowych na terenie miasta, zapisanych w Studium jest przynajmniej kilkanaście – zdecydowana większość z nich została sprowokowana wnioskami o zabudowę terenów, które z różnych powodów, do zabudowy się nie nadają. Powstaje zatem wrażenie, że nowelizacja Studium jest wywołana… wnioskami deweloperów!

Bardzo niebezpiecznie – to inny zarzut – brzmią w wielu wypadkach zapisy uznające dany obszar za teren „o szczególnych warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu”. Dlaczego jest on niebezpieczny wskażę na dwóch przykładach – Cytadeli i Sołacza. Cytadela poza ewidentnymi walorami rekreacyjnymi i turystycznymi jest bardzo istotnym elementem systemu klinowo-pierścieniowego terenów zielonych w Poznaniu i położona w tym systemie centralnie jest jego zwornikiem. Zważywszy na niezwykle silną presję deweloperską wokół Cytadeli ustalenie tam „obszaru o szczególnych warunkach zabudowy i zagospodarowania terenu” stwarza ryzyko, że zaczną się pojawiać koncepcje budowy a to restauracji z parkingiem, a to hoteliku z parkingiem... Wszak to są „szczególne warunki”. Co ciekawe, takie – wraz z pomysłem zlokalizowania na tym terenie Teatru Muzycznego z parkingiem pośrodku Parku - już się pojawiały! Maciej Wudarski, jeden z działaczy poznańskiego stowarzyszenia „Prawo do Miasta”, podawał przykład budowy stajni dla koni, w których z czasem – po odpowiednich przeróbkach – zamieszkiwali… ludzie. Niemożliwe? A jednak…

Jak wyglądają owe „szczególne warunki” dowiadujemy się z koncepcji zabudowy otuliny Parku Sołackiego. Tam z kolei na małym w gruncie rzeczy obszarze „Grudzieniec-Litewska” planowana jest lokalizacja… około 60 domów! W ten sposób ma być zabudowany teren nie nadający się do tego z powodu mocnego nasiąkania wodą przy średnich nawet opadach deszczu. Na nic opracowania ekofizjograficzne, na nic opinie i ekspertyzy udawadniające, że ten teren się nie nadaje za zabudowy – pojawiają się z urzędowej strony argumenty o kontynuacji koncepcji Stubenna. Niestety, to żaden argument. Po pierwsze, Stubben planował zabudowę Sołacza jako osady podpoznańskiej, kiedy nie było dookoła zwartej zabudowy Winograd, Piątkowa i tak zabudowanych jak dziś Jeżyc. Tak więc wiernie wdrażana koncepcja nie ma dziś żadnego uzasadnienia. Po drugie, Stubben swą koncepcję pierwotnie wyrysowywaną w Berlinie, po przyjeździe do Poznania… zmienił. O tym nie chce się w Urzędzie Miasta pamiętać. Po trzecie, nawet Stubben na swych obu koncepcjach wyrysowywał obszary wolne od zabudowy.

Poza wszystkim, tych narysowanych 60 domów, nie jest żadną „kontynuacją zabudowy wg Stubbena”, to zwyczajny pazerny skok na atrakcyjny dla dewelopera obszar miasta.

Podobnych ryzykownych przykładów na obszarze północno-zachodniego klina zieleni, ale i w innych miejscach Poznania, jest znacznie więcej.

Uchwalenie obecnego projektu Studium będzie odbywało się na przełomie obecnej i kolejnej kadencji samorządu. Nie znamy składu Rady Miasta Poznania kolejnej kadencji i nie wiemy, kto będzie nowym prezydentem. Zatem każde nieprecyzyjny zapis w Studium, który dziś rozumiemy jako korzystny przestrzeni publicznej, przy nowych władzach miastach może być zrozumiany całkowicie inaczej.

Nie wiem, czy uda się w gronie pracowników Miejskiej Pracowni Urbanistycznej w Poznaniu, jednostki odpowiedzialnej za przygotowanie Studium, wzbudzić przekonanie, że krytyczne głosy pod adresem dokumentu nie są wymierzone w nich osobiście i w ich pracę – choć rozumiem, że jako autorzy są przywiązani do swego „dziecka” i niechętnie może przyznają, że w kilku miejscach warto byłoby go poprawić.

Czas pokaże, czy ostateczna wersja Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Poznania będzie dokumentem z zarzutem pisania go do pod dyktando deweloperów, czy materiałem uwzględniającym różne aspekty rozwoju przestrzennego Poznania.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Gospodarka