Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
189
BLOG

Chińczyk Pieronek

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka Obserwuj notkę 1

Długo oczekiwana decyzja papieża Benedykta XVI o „uwolnieniu” starej mszy stała się faktem. Obecnie każdy ksiądz, który chce może odprawiać tę mszę bez specjalnej zgody miejscowego biskupa. Nie wszystkim się ona spodobała. Była powodem różnych komentarzy.

W polskiej prasie – pewnie z powodu małej wiedzy i intensywnej liberalnej retoryce większości biskupów – zdecydowanie więcej było tych krytycznych. Wszystkie one świadczą o straszliwej mizerii i pustce intelektualnej przeciwników mszy rytu trydenckiego.

Wszyscy krytycy „starej” Mszy zarzucają jej zwolennikom skupianie się wyłącznie na sferze zewnętrznej, jednak wielu z nich – by do niej zniechęcić – akcentuje właśnie rzekomą trudność w odczytywaniu zewnętrznych znaków. Przypomnę słowa ks. Joachima Kobieli, sekretarza abp. Alfonsa Nossola, który przytacza reakcję studentów teologii, z którymi ówże ksiądz obserwował mszę trydencką: „...nieustannie parskali śmiechem, widząc nagromadzenie gestów wykonywanych przez kapłana”. Oczywiście żal się robi kapłana, który nie ma wiedzy (odwagi?) tłumaczyć tego, czego powinien się nauczyć w seminarium.

Do grona krytyków mszy trydenckiej dołączyła bardzo szybko „Gazeta Wyborcza”, która tuż po ogłoszeniu papieskiej decyzji opisuje … relacje z włoskiej „La Reppublica” i próbuje z tych opinii – nie wiedzieć dlaczego – zbudować obraz jakieś potwornej opozycji wobec papieża i Watykanu … Przestrzega się przed jakimś wydumanym niebezpieczeństwie podboju Kościoła przez lefebrystów, o jakiś gwałtownych podobno protestach katolickich ekumenistów, o jakimś ryzyku załamania dialogu katolicko-żydowskiego, na skutek rzekomo antysemickich modlitw Wielkiego Piątku.

Oczywiście, wrażliwością słonia w składzie porcelany okazał się biskup Pieronek mówiąc o starej mszy: „dla wielu wiernych to tak, jakby odprawiać mszę po chińsku” (!). I mówi on dalej: „…Nie sądzę, żeby w Polsce msza trydencka zyskała wielką popularność. Przede wszystkim dlatego, że mało kto ją będzie odprawiał, ponieważ łacinę zna tylko starsze pokolenie. Młodzi na ogół nie mają o niej pojęcia”. Tyle ma do powiedzenia biskup Pieronek. Tylko tyle. Pomijam kwestię kompletnego braku biskupiej orientacji – to młodzi wszak stali się motorem napędowym powrotu mszy trydenckiej do Kościoła – jednak msza wywołała spore negatywne emocje, niekiedy histerię. Dlaczego?

Jedyną konkretną odpowiedzią, jaka przychodzi mi na myśl, to strach przed załamaniem liberalnego monopolu. Nie będą jedynymi opiniami takie, że piekła nie ma, że zbawienie wiedzie przez kilka wyznań, że trzeba znieść celibat itp.

Oczywiście, kościelni liberałowie nie mówią wprost o swoich lękach, a odwołują się do wyolbrzymionych i wymyślonych problemów. Jakie przekłamania stosują?

Jednym z nich jest opinia o tym, że ludzie jej nie chcieli i uciekali z niej, bo nie rozumieli (chiński przypadek biskupa Pieronka) – w takim razie dlaczegóż msza trydencka odprawiana po łacinie przetrwała kilkaset lat, a kościoły były pełne? Przecież zaczęły pustoszeć po wprowadzeniu języków narodowych i eksperymentów liturgicznych! Czy nie rozumieją krytycy łaciny w Kościele, że język nie podlegający zmianom kulturowym i czasowych (jak to ma miejsce w przypadku języków narodowych) wierniej odtwarza prastare intencje Ojców Kościoła?

Oczywistym kłamstwem jest opinia, że msza trydencka jest przyczyną antyjudaistycznych postaw i pogromów antyżydowskich. Wprost to powiedział liberalny ks. John Pawlikowski z chicagowskiego Catholic Theological Union: „Wielki Piątek był niegdyś dla Żydów jednym z najniebezpieczniejszych dni w roku. Ludzie wychodzili z kościołów i dokonywali pogromów”. Teza tak absurdalna, że aż trudno znaleźć punkt zaczepienia do jakiejkolwiek sensownej dyskusji.

Nie jest też prawdą twierdzenie, że ponowne zaistnienie mszy trydenckiej jest zaprzeczeniem Soboru Watykańskiego II, który – notabene – stał się takim wytrychem pojęciowym we współczesnym Kościele: kto jest za starą mszą jest przeciw Soborowi, przeciw łacinie - ten za Soborem. Kolejny absurd, gdyż Vaticanum II nie zniosło starej mszy i nigdy jej nie zabroniło! 

Ponawiam pytanie: skąd te liberalne lęki? Odpowiedź daje chyba Robert Sungenis, przewodniczący tradycjonalistycznego Catholic Apologetics Inernational: „Obecny papież czuje, że Kościół utracił swoje koła napędowe. Benedykt XVI działa w tej sytuacji jak mechanik, który chce naprawić popsuty pojazd ite koła z powrotem umocować. Jedni z nich to msza trydencka. Nie ma wątpliwości, że Kościół w ostatnich 40 lat zawiódł i przywracając stary ryt, Benedykt XVI stara się to naprawić. Rozumie, że msza trydencka ma gigantyczną duchową siłę. I że Kościół potrzebuje tej siły, by powrócić na właściwy tor”.

Otóż to: liberałowie chrześcijańscy nie chcą jasnych, prostych i czytelnych reguł – w imię przysłowia o mętnej wodzie próbują powstrzymać wszystkie te zmiany, które utrącą ich samowolę i dowolność interpretacji wielowiekowych prawd cywilizacyjnych.

Dotyczy to też chińskich obsesji księdza Pieronka.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka