Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski
212
BLOG

Ty, ja, my...

Krzysztof Mączkowski Krzysztof Mączkowski Polityka Obserwuj notkę 1

Wydawało się, że konstrukcja polskich świąt majowych – ułożona zupełnie przypadkowo – ułatwi uwypuklić polską różnorodność ideową. Że podczas uroczystości 1 maja uda się pokazać wszystko to, co w Polsce lewicowe, socjalistyczne, robotnicze, pracownicze, laickie; że 3 maja uda się wykorzystać na promocję wszystkiego, co prawicowe, konserwatywne, chrześcijańskie; że 2 maja – Dzień Flagi – będzie swoistego rodzaju polskim łącznikiem między tymi różnymi Polskami.
 
Wydawało się, że uda się wreszcie przypomnieć socjalizm Piłsudskiego, wartość idei głoszonych przez Polską Partię Socjalistyczną, że ośrodki lewicowe będą miały okazję do wypromowania swoich myślicieli lub swych ideowych przewodników. Wydawało się, że środowiskom prawicowym uda się umiejętnie przypomnieć różne szkoły krajowego konserwatyzmu lub np. myśl narodową kształtującą poważny nurt niepodległej Polski międzywojnia. Wydawało się, że wszystkie ośrodki ideowe, trochę na zasadzie bazarowego przekonywania do swoich produktów, będą chciały głośno wypromować swe idee, przekonania, poglądy i opinie.
 
Wyszło, jak zwykle – każdy próbował mniej lub bardziej poważnie obśmiać swych konkurentów. Ci, co świętowali Dzień Flagi w tonacji radiowego różu mogli – całkiem słusznie zresztą – narazić się na kpiny i zarzuty zmiany koloru barw narodowych – okazało się, że marketing całkiem docenianej Trójki jest ważniejszy niż podmiot święta – Biel i Czerwień. Lewica postkomunistyczna przekazywała swe wyświechtane poglądy słowami Leszka Millera, wspieranego przez młodszego suflera, a prawica ostatecznie skupiła się na totalnej krytyce prezydenta za uczestnictwo w „różowym święcie” i karykaturalnie sztucznym wystąpieniu szefa SLD, nie mając już siły i pomysłu na promocję swoich wartości.
 
I tak jest, z pewnymi różnicami, co roku. Święta majowe nie będą więc nigdy czynnikiem łączącym Polskę prawicową, liberalną i lewicową w myśl idei „jesteśmy różni, ale razem polscy”, a zawsze będą okazją do skrytykowania jednych przez drugich. Nie ma nikt ochoty na pokazanie różnorodnych idei, które wspólnie budowały Polskę po 1918r., bo każdy chce udowodnić, że to jego, a nie przeciwnika idee są cenne i jedyne prawdziwe.
 
Zawsze znajdzie się ktoś, kto powie: ja jestem katolik, a ty inny; ja jestem prawica, a ty lewica; ja jestem z Krakowa, a ty z Gdańska, ja jestem z zachodu, a ty ze wschodu; ja jestem za Legią, a ty za Lechem; ja jestem homoś, a ty heteryk; ja jestem za PO, a ty za PiSem; ja jestem z miasta, a ty ze wsi; ja jestem urzędnik, a ty robotnik; ja lubię discopolo, a ty hiphop… Zawsze jest jakieś „lepsze ja” i „gorsze ty”. Niewielu sili się na znajdowanie wspólnych myśli, obszarów i pasji, za to wielu lubi podkreślać swą odmienność. Jasne, są – jak polityka – obszary, które wymagają różnienia się dla wyodrębnienia inności poglądów decydujących (w Polsce na razie teoretycznie) o kierunku rozwoju kraju, ale przecież cała masa innych spraw, w których chciałoby się znajdować wspólnotę przekonań i zachowań.
 
Tak, jak komunizm zatruł mentalność dużej części polskiego społeczeństwa i zepsuł jego psychikę, tak współczesna polityka żywi się, jak rak, różnymi podziałami, wzmacnia je i próbuje zaangażować w nie jak najszerszą sferę społeczeństwa.
 
Zdarza mi się dość często wyjeżdżać w różne części Polski i spotykać się z najróżniejszymi ludźmi, rozmawiać z nimi i za każdym razem odkrywać w nich niezwykłe źródło ciekawych spostrzeżeń, poglądów i niezwykłej życiowej mądrości. Nikt podczas takich spotkań nie skupia się na podnoszeniu swych odmienności politycznych, czy religijnych. Każdy z nich z gorącą pasją pokazuje swój świat, swe życie przez pryzmat tego, co go interesuje i próbuje innych zapraszać do swego świata. Pokojowo. Bez żadnej agresji. Można?
 
Nikt wówczas nie marnuje czasu na oglądanie telewizji, która jak komin starej kotłowni truje przestrzeń naszych umysłów. I za każdym razem, gdy zdarza mi się po kilku dniach właśnie włączyć jakiś program informacyjny, zdarza mi się jednocześnie, że w odruchu obrzydzenia natychmiast przełączę program lub wyłączam pudło. Tak też było po tegorocznych świętach majowych. I tak pewnie będzie za każdym podobnym razem…

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka